wtorek, 15 kwietnia 2014

Z perspektywy nie-rodzica czyli mojej

My i oni. Żyjemy obok, mijamy się na biurowym korytarzu, spotykamy na kawie, czasem się znamy tylko z widzenia, czasem przyjaźnimy. Jesteśmy sobie bliscy i dalecy jednocześnie. Po wyjściu z biura każdy z nas wchodzi w inną rolę, dzieli nas ocean niezależności i zależności.

My wolni, trwonimy czas na zaspokajanie swoich zachcianek, spokojnie delektujemy się starannie przygotowanym ciepłym obiadem, chodzimy do kina, kiedy mamy na to ochotę, niechętnie wyłączamy budzik o 6:30, przewracając się na drugi bok, sączymy wino leżąc w łóżku i słuchając muzyki o dowolnej porze wieczoru, podłogi myjemy góra raz w tygodniu, a pilot i gorącą herbatę bez obaw stawiamy obok kanapy lub na niej.

Oni są odpowiedzialni za "ono", nie zawsze dostępni, chronicznie niewyspani, wspólny ciepły obiad to nie lada wyzwanie, spóźniają się choć nie chcą, ostrożnie dobierają słowa, zawsze mają przy sobie pełen ekwipunek podróżnika łącznie z misiem i koszulką na zmianę, krytykują się na wzajem, że źle zapięte, źle założone, nie tak przykryte, czekoladę jedzą w toalecie, a we wczesnej fazie tylko napawają się widokiem kawy, wina i kebaba z sosem czosnkowym.

Łączy nas zazdrość by na jeden dzień zamienić się rolami.
My chcielibyśmy przewinąć, ubrać, wykąpać i wwąchać się w cudne miękkie ciałko.
Oni marzą o przespaniu bez przerwy 7 godzin i wyjściu na piwno z kinem bez myślenia "co się dzieje w domu?"

Łączy nas ten czas "przed", który dzieliliśmy.

Łączy obustronne oczekiwanie kiedy to My dołączymy do Nich  i w końcu rzeczywiste staną się słowa, które teraz brzmią jak klątwa "sami zobaczycie jak to jest, jak zostaniecie rodzicami". Nie cierpię tej prawdy ludowej, tak samo jak jestem świadoma totalnej zmiany mojego życia "po". Im częściej to słyszę, tym bardziej chcę zostać po mojej czarnej stronie mocy i upajać się wolnością i czerpać z niej życiodajne soki, które dają energię.

Różnica między nami jest wielka i często wielkie niezrozumienie.
Bo My nie wiemy jak to jest być na Ich miejscu, a niektórzy Oni zapomnieli albo nie chcą pamiętać jak było kiedyś. Złotym środkiem jest, jak wiadomo, próba wczucia się w sytuację współtowarzysza choć na moment i porzucenie schematycznych stwierdzeń, które każdy dobrze zna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz